piątek, 21 grudnia 2012

powracam ♥ po długiej nieobecności -.- Historyjkowo

Był zimny wieczór. Julia wracała z pracy. Jak zwykle późno, zmęczona i sama… To, że szła o niebezpiecznej porze przestało ją przejmować… Myślami była daleko, poza granicami swojego miasta, tam gdzie wracają najskrytsze marzenia o wielkiej miłości. Sądziła, że nowa praca wszystko zmieni. Ona nadal pamiętała swojego byłego chłopaka. Mimo iż minęło więcej niż dwa lata od ich rozstania.
Dziś wracając obmyślała zbrodnie doskonałą. Chciała zasnąć i już się nie obudzić. Cicha i bezbolesna śmierć. Nie wierzyła już w piękną miłość aż po życia kres.
Teraz, gdy zaczęła wszystko sobie przypominać rozpłakała się. Zaczął padać deszcz. Zmył jej cały makijaż, ale nawet nie zwróciła na to uwagi. Pogrążona w smutku i rozpaczy uklękła na chodniku. Rozłożyła ręce i krzyknęła w stronę zachmurzonego nieba – „Dlaczego, ty mnie tak karzesz Boże?! Oszczędź mi cierpień i weź mnie stąd.!!?
Obok niej zatrzymał się samochód. Z ciemnego auta wyszła mała drobna kobieta.
-Julka, co się znowu stało? Dzwoniłam, przyjechałam po Ciebie pod biuro, ale już Cię tam nie było. Daj rękę i chodź.
Dziewczyna posadziła ją do samochodu.
-Siostro, dlaczego jestem sama? Dlaczego nie mogę być taka jak ty? Dlaczego jestem jak zawsze jestem ta najgorsza? Dlaczego?!?!
-Zawiozę Cię do mnie. Nie powinnaś być teraz sama.
Ona płakała całą drogę. U swojej siostry przespała całą noc i pół dnia. Kiedy się przebudziła czuła się trochę lepiej. Nie wiedziała, co się z nią dzieje. To już drugi raz w tym tygodniu.
-Mam nadzieje, że się lepiej czujesz – powiedziała siostra dziewczyny Gosia
-Trochę…
- Ja muszę lecieć do pracy, powiedziałam sąsiadowi by z Tobą został
- Nie potrzebuje niańki!
Kiedy Gosia wyszła, zaraz zjawił się jej sąsiad. Stanął w drzwiach pokoju.
-Hej, Arek jestem twoja siostra chciała bym się..
-Tobą zajął bo mam załamanie psychiczne?- przerwała
-Nie chce byś była na mnie zła z tego powodu. Chce tylko pomóc. Jeśli nie chcesz bym tu był, to idę…
-Przepraszam, ostatnio czuję się nie najlepiej…
Chłopak był miły i uroczy. Potrafił ją nawet rozśmieszyć. Dziewczynie było już lepiej. Zaświecił małą iskierkę w jej sercu. 
Kiedy wróciła do normalnego trybu praca-dom jedyne co ją trzymało przy życiu to ten chłopak. Dzwonili do siebie. Spotykali się. Nawet czasem zabierał ją na dyskoteki. Dzień zaczął się pięknie. Pierwszy dzionek wiosny. Sercu Julii już nie było zimy tylko piękna i ciepła wiosna, czas nowej miłości, na którą była gotowa. Zaniepokoił ją tylko telefon od Arka, że muszą pilnie porozmawiać. Spotkali się więc w przytulnej kawiarence kawiarni przerwie na lunch.
-Julio wiem, że ostatnio bardzo dużo się zmieniło. Muszę Ci coś powiedzieć za nim będzie za późno.
_możesz mnie nie straszyć? Powiedz co się stało?
-Jestem chory. Zostały mi dwa dni życia… Naprawdę nie chce Cię zranić, ale czuje do Ciebie tylko przyjaźń. Kiedy się poznaliśmy moje życie stało się komuś potrzebne, komuś pomogłem i Cieszę się że tak się stało.
Julia milczała. To co powiedział ją zaszokowało. Milczała z dobre 20 min. Czuła jak łzy cisną jej się do oczu. Końcu nie wytrzymała:
-A ja głupia myślałam, że może być lepiej, że końcu mi się ułoży, że będziemy razem szczęśliwi. Gdybym wcześniej wiedział już wcześniej.. Zresztą nie ważne. Żegnaj..
Wybiegła z kawiarni, biegła w stronę domu. Wyciągnęła z szuflady tabletki które już dawno zamierzała połknąć… Umierała po woli. Arek przybiegł za nią, złapał ją w ramiona kiedy mdlała. Powoli odchodziła z tego świata. Szepnęła tylko :Kocham Cię, Arku i przepraszam, chce być tam gdzie ty bo nie potrzebne mi te nędzne życie..
Chłopak nie wytrzymał, jego chore serce zaczęło szybciej bić, aż końcu się zatrzymało. Tak jak miało za te parę godzin. Śmierć oboje ich zabrała.




`Miłość to narkotyk którego nie można wyleczyć z tego nie da się wyjść. 

Miałam zamknięte powieki. Oddychałam głęboko łapiąc kolejne porcje powietrza.Czemu było mi tak duszno i gorąco? Otworzyłam powoli oczy, jednak nadal otaczały mnie ciemności. Czarne powietrze… Ciemności powodowały, że bolała mnie głowa. Chciałam się ruszyć, czułam jak każda z kości po kolei zazgrzytała. Dotknęłam swojej prawej dłoni, była lodowato zimna, przerażająco lodowata. Coś było nie tak. Powoli wstałam, jednak w ciemnościach coś mi to uniemożliwiało, uderzyłam głową w coś twardego. Chciałam wyciągnąć przed siebie dłonie, ale coś mi to uniemożliwiało.Napierałam z całych sił, nagle oślepiło mnie światło. Leżałam w trumnie…








Najtrudniej słucha się piosenek które kojarzą się z kimś, kto odszedł z naszego życia..



Przyjaźń to rzecz dziwna. Podczas gdy w miłości mówimy o miłości, między prawdziwymi przyjaciółmi nie mówi się o przyjaźni. Przyjaźń czynimy, nie nazywając jej, ani jej nie komentując.


 bo ja zawsze mam taką iskierkę nadziei, że skoro człowiek nie wyraża się metkami, ani nie jest kimś, kogo właściwie wszyscy lubią, to on jest wyjątkowy. I tak jest, bo już samo to, że jest mniej lubiany oznacza, że jest skomplikowany, głębszy niż tamci ludzie i to odrzuca innych, dlatego, że większość z nas nie ma ochoty rozgryzać ludzi i przebijać się powoli przez ich kolejne warstwy. A ja uważam, że to jest chyba najpiękniejsze w kontaktach z ludźmi, to dociekanie ich osobowości, ich duszy, rozumiesz?


Dwie osoby pojmują tę samą sytuację tak różnie, aż nasuwa się wątpliwość, czy to istotnie ta sama sytuacja. Mnie, jednej i tej samej osobie, zdarza się pojmować jedną i tę samą sytuację tak różnie, aż nasuwa się pytanie, czy chodzi o tę samą osobę.


Być ko­bietą to strasznie trud­ne zajęcie, bo po­lega głównie na za­dawa­niu się z mężczyznami.
< 33




Wtuliła się we mnie, a gdy zamknąłem oczy, pomyślałem, że nie chcę od losu niczego więcej, tylko móc już zawsze trzymać ją w ramionach.



Wiesz, co jest gorsze od kłótni, wyzwisk, tłuczonych talerzy i trzaskania drzwiami?
Obojętność. Milczenie wszystko pieprzy, niszczy każdego doszczętnie.





Usiadłam iprzysłuchiwałam się odgłosom w dali. Jednak gdy wszystko ucichłopoczułam niesamowity strach. Ręką dotknęłam białego jedwabiuwyścielającego trumnę. Czemu w niej leżałam? Spojrzałam naręce, były blado sine. Ten zapach był nie do zniesienia, jak bymznalazła się pomiędzy gnijącymi zwłokami, ale ich nigdzie niebyło. To był mój zapach.
Wstałam i wyszłam jednakpo chwili upadłam na zimie. Usłyszałam trzask łamanych kości wkostkach, jednak niczego nie poczułam, żadnego bólu. W oddaliznowu usłyszałam wystrzały. Spojrzałam przez okno, przez którepadały złote promienie słońca. Musiałam jeszcze chwilęprzyzwyczaić swoje oczy do światła, potem zobaczyłam coznajdowało się na zewnątrz. Tak jak przypuszczałam, byłam wjakiejś cholernej kaplicy. Na dworze dostrzegłam nagrobki, w oddaliroztaczał się widok na miasto. Miasto? Co chwile gdzieś cośeksplodowało, paliło się, dymiło. Jak by panowała wojna.Usłyszałam krzyk i odwróciłam się. W drzwiach stał ksiądz iprzyglądał mi się. Upadł po chwili na kolana i zaczął sięmodlić ściskając w rękach różaniec. „Dobry Boże, zmiłuj sięnad nami”. Wtedy ich zobaczyłam. Niczym wygłodniałe stadopodbiegli do księdza. Poruszali się szybko i zwinnie, ich ruchyprzerażały mnie. Przyglądałam się z zapartym tchem jakrozszarpywali go na strzępy. Wbijali swoje zęby w jego ciało abydostać się do ciepłych narządów wewnętrznych. Pochłanialikażdą część jego wnętrza. Ksiądz po chwili przestał sięruszać, ale oni nadal siedzieli na nim i pożerali jego wnętrzności.Jeden z nich uniósł powoli wzrok, jego blada i sina skórakontrastowała z twarzą wymazaną krzepnącą już krwią. Podbiegłzwinnie w moją stronę, stałam nieruchomo i czułam odórdobiegający z jego rozkładającego się ciała. Myślałam, że tojuż koniec, że skończę za chwilę tak jak ten nieszczęsnyksiądz. Ale on tylko przyłożył nos do mojego ciała, wciągnąłgłęboko powietrze i odszedł.
Ponownie rozległ siękrzyk, wszyscy unieśli głowy i pobiegli w stronę, z którejdobiegał. Znowu zostałam sama.
Podeszłam do księdza, araczej do tego co z niego zostało. Dotknęłam ciepłej krwi, czułamsłodki zapach unoszący się z rozszarpanych zwłok, jednak pochwili gdy zastanowiłam się nad tym co robię, zemdliło mnie.Starałam się zwymiotować ale mój żołądek był pusty. Chwyciłamsię za brzuch, wtedy poczułam wielką ranę. Włożyłam rękę podbluzkę. Szew szedł od karku aż po linię spodni.
Usiadłam na ziemi izaczęłam myśleć. Co się do cholery stało? Wtedy uderzyło mnieto z ogromną siłą. Pamiętałam… Pamiętałam co się stało.
Jechałam do matki,wpadłam w poślizg i zderzyłam się z tirem jadącym z naprzeciwka. Potem wszystko było już czarne, obudziłam się wtrumnie. Byłam martwa? Jeszcze raz spojrzałam na ręce i paniczniezaczęłam szukać czegokolwiek w czym mogłabym się przejrzeć. Woknie delikatnie odbijała się moja sylwetka. Twarz tak jak by nienależała do mnie, sino biała cera, fioletowe usta i oczypodkrążone i wypełnione czernią. Górna warga delikatnie odrywałasię od mięśni pokazując pożółkłe i czerniejące zęby.


Było ich wielu w mieście.Biegali i szukali pożywienia, atakując każdą żywą istotę wktórej pulsowała ciepła krew. Nie zwracali uwagi na to czy byłoto niemowlę, kobieta w ciąży czy starzec. Ważne było tylko toaby pozbyć się nieustępującego, wewnętrznego głodu. Szał któryich ogarniał niszczył szare komórki w mózgu, nieznany wirus,który powodował, że martwi wstawali i wyruszali na łowy. Jednibyli powolni i niezdarni, jednak kolejna generacja ludzi-trupówstawała się coraz bardziej zwinna. Nie myśleli, nie czuli, niemówili… Jedyne czego szukali to pożywienia.
Młody chłopak, któregowłaśnie rozszarpywali przeklinał, starał się walczyć, ale bylisilniejsi. Jego ciało przestało się ruszać, wydał ostatnietchnienie. Umarł z otwartymi oczyma spoglądającymi w bezchmurneniebo.





Fast Blinking Hello Kitty